W tym roku również postawiłem na dzikie karpie. Wiosenny urlop rozpocząłem od przygotowania miejscówki. Nęciłem gotowaną kukurydzą i kulkami, które sam przygotowywałem. Podczas wędkowania w tym okresie mieliśmy dwie ryby na wędkach, których nie udało się wyholować. Okazało się, że nasze zestawy leżą tuż za zatopionym drzewem i obie ryby tam zaparkowały.
Nastał sierpniowy urlop a ja wciąż się nie poddawałem. Złowienie dużego, dzikiego karpia stało się moim priorytetem. Zmieniliśmy miejscówkę na obrośniętą liliami zatoczkę z twardym dnem i z ponad dwumetrową głębokością. Miejsce było oddalone od poprzedniego o około czterdzieści metrów. Kilka zasiadek bez brania skłoniło mnie do zmiany smaku kulek na owocowy i już pierwszej nocy okazało się to strzałem w dziesiątkę. Wynikiem był wspaniały, dziki karp ważący 6 kilogramów!
Regularne nęcenie daje kolejny efekt w postaci 7 kilogramowego łobuza. Ryby polubiły nowy przysmak.
Kolejna zasiadka i kolejny 8 kilogramowy dzikus na macie, tym razem u kolegi Tomasza...
Napawani optymizmem zakończyliśmy sezon wraz z końcem wakacji. Nie mogłem się już doczekać wiosny i kolejnych spotkań z rybami, być może nie ukłutymi jeszcze przez haczyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz