czwartek, 19 maja 2016

Dziki staw 2015


    W tym roku również postawiłem na dzikie karpie. Wiosenny urlop rozpocząłem od przygotowania miejscówki. Nęciłem gotowaną kukurydzą i kulkami, które sam przygotowywałem. Podczas wędkowania w tym okresie mieliśmy dwie ryby na wędkach, których nie udało się wyholować. Okazało się, że nasze zestawy leżą tuż za zatopionym drzewem i obie ryby tam zaparkowały.
    Nastał sierpniowy urlop a ja wciąż się nie poddawałem. Złowienie dużego, dzikiego karpia stało się moim priorytetem. Zmieniliśmy miejscówkę na obrośniętą liliami zatoczkę z twardym dnem i z ponad dwumetrową  głębokością. Miejsce było oddalone od poprzedniego o około czterdzieści metrów. Kilka zasiadek bez brania skłoniło mnie do zmiany smaku kulek na owocowy i już pierwszej nocy okazało się to strzałem w dziesiątkę. Wynikiem był wspaniały, dziki karp ważący 6 kilogramów!


                                                                                                                                                                   
  
    Regularne nęcenie daje kolejny efekt w postaci 7 kilogramowego łobuza. Ryby polubiły nowy przysmak.



   Kolejna zasiadka i kolejny 8 kilogramowy dzikus na macie, tym razem u kolegi Tomasza...



    Brania notowaliśmy tylko w nocy. Ryby trafiały do worka karpiowego i tam czekały na poranną sesje zdjęciową. To co po sobie zostawiły, było dla nas cenną wskazówką. Przez cały okres wcześniejszych niepowodzeń łowiliśmy na śmierdzące kulki. Chcieliśmy w ten sposób imitować pożywienie, które występowało w tym zbiorniku. Taktyka ta okazała się totalnie nietrafiona. Zapach i słodki smak truskawki był dla karpi czymś niespotykanym. Może dlatego też upodobały sobie nowy przysmak...
     Napawani optymizmem zakończyliśmy sezon wraz z końcem wakacji. Nie mogłem się już doczekać wiosny i kolejnych spotkań z rybami, być może nie ukłutymi jeszcze przez haczyk.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz