środa, 18 maja 2016

Nauka karpiowania

    Wiosną 2013 roku z pomocą kuzyna zamówiłem swoje pierwsze karpiówki z kołowrotkami i drobnymi elementami do budowy zestawów. Ograniczony czas urlopu w Polsce przełożył się tylko na jedną zasiadkę na prywatnym łowisku. Tego dnia nie byliśmy jedynymi wędkującymi na obiekcie. W rogu stawu siedział chłopak, który łowił dosłownie metr od sąsiedniego brzegu. Poszedłem się przywitać i podpytać o łowisko. W połowie drogi do jego stanowiska, na jednej z jego wędek zobaczyłem potężne, karpiowe branie. Rybę udało się wyholować. Kiedy ją zobaczyłem, zaniemówiłem...miała ponad 10 kilogramów. To była największa ryba, jaką dotąd widziałem na żywo. Nam nie udało się złowić żadnego karpia, ale z wyjazdu byłem zadowolony. Widok tak dużej ryby utkwił mi w pamięci na bardzo długo. 
    Nadeszły wyczekiwane wakacje i jedziemy na karpie! Zaplanowana nocka pod chmurką na prywatnym łowisku. W nocy na jednej z moich wędek piękna rolada z kołowrotka, walka jakiej nigdy nie doświadczyłem i na macie ląduje silny dziesięciokilogramowy lustrzeń. Kiedy pozowałem z nim do zdjęcia, ręce drżały mi z emocji. Długo później nie mogłem zasnąć...Blask poranka dopełnił pisk sygnalizatora. Był to mój drugi tak duży karp w życiu...mniejszy od tego pierwszego, ale zarazem równie wspaniały. 



    Do końca tamtych wakacji rozwijaliśmy swoje umiejętności, co przekładało się na efekty w postaci przepięknych ryb. 
    Rok 2014 rozpocząłem na tym samym łowisku. Wtedy nie było na nim dużej presji i wczesnowiosenne, chłodne zasiadki spędzaliśmy razem z kuzynem tylko we dwoje.  W tym okresie złowiłem swój największy okaz, który ważył czternaście kilogramów.




    Tej wiosny kuzyn pokazał mi pewną starą żwirownię. Opowiadał, że widział tam piękne amury. Miejsce bardzo mi się spodobało; była to totalna dzicz, na której nikt nie łowił. Wybraliśmy miejsce, które było odwiedzane przez potężne amury. Nęciłem miejscówkę każdego dnia przez cały tydzień. Pewnego dnia wrzuciłem część zanęty do wody i przycupnąłem w krzakach. Obserwowałem ryby, które zwabił dźwięk wpadającej kukurydzy do wody. Okulary polaryzacyjne pomagały mi rozróżnić ryby pod wodą. Były to rewelacyjne leszcze, liny i karasie. Dostrzegłem też dwa małe karpie, wypływające spod roślin wodnych. Nagle z lewej części zbiornika wyłoniły się trzy napływające ogromne ryby. Olbrzymy wpłynęły w pole nęcenia, a ja stałem jak słup soli..był to w końcu mój pierwszy kontakt z tak dużą dziką rybą w jej środowisku naturalnym. Widziałem je z pięciu metrów i na moje oko miały ponad dziesięć kilogramów. Zrealizowaliśmy z kuzynem tam zasiadkę tej wiosny lecz bez żadnego brania.
    Wakacje tego roku poświęciliśmy na dalsze nęcenie tego miejsca i próbę złowienia dzikiego karpia. Plan został zrealizowany...udało nam się złowić dwa karpie. Nie były to olbrzymy, bo ich waga nie przekroczyła trzech kilogramów, ale byliśmy z nich bardzo zadowoleni. Ja pokochałem to miejsce i spokój jaki tam panuje.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz