niedziela, 19 czerwca 2016

Dziki staw podejście nr 3

    Przyszła pora na ostatnią zasiadkę wiosennego urlopu. Tego dnia zapowiadano intensywne opady deszczu wieczorem. Zaplanowałem, że na łowisku będę godzinę przed załamaniem pogody i zdążę przygotować się przed pluchą. Oczywiście obowiązki domowe nie pozwoliły mi zrealizować planu. Na łowisku pojawiłem się w momencie kiedy zaczynało kropić...
    Mocny deszcz skutecznie hamował sprawność w rozkładaniu biwaku, jak i wywożenie wszystkich trzech wędek. Nie zmieniłem niczego w prezentacji zestawów i w nęceniu, ponieważ dotychczasowa taktyka przyniosła zamierzony efekt. Dopiero po około dwóch godzinach wszystko było gotowe. Mogłem zatem usiąść w namiocie i oczekiwać na branie. 
     Około godziny 22:30 piękna rolada na jednej z wędek. Założyłem w pośpiechu kurtkę i wybiegłem do walki. Na początku ryba wpłynęła w roślinność, ale udało mi się ją stamtąd sprawnie wydostać. Hol nie sprawił mi wielkich problemów i już po chwili mogłem cieszyć się pięknym karpiem na macie. Opatrzyłem mu pyszczek i włożyłem do worka. Obfitujący w opady wieczór nie miał końca, mimo to ponownie wywiozłem zestaw  i wróciłem do namiotu. 
     Pierwsze branie było bardzo wcześnie. Miałem nadzieję, że ryby będą jeszcze gryzły w nocy. Do rana cisza, nie udało się już nic dołowić. Zająłem się wiec ostatnim kwietniowym karpiem tego roku. Ważył dokładnie 7 kilogramów i prezentował się tak:



Po sesji ryba wróciła do wody, spakowałem się i ze smutkiem pożegnałem ulubione miejsce.                         Naprawdę jestem mile zaskoczony wynikami z tej wiosny. Nie spodziewałem się takich efektów. Złowiliśmy tam już osiem ryb i żadna się nie powtórzyła. Dlatego ciekawi mnie jakie jeszcze okazy kryje ta woda...


niedziela, 5 czerwca 2016

Dziki staw podejście nr 2

    Na drugą zasiadkę wybrałem się wspólnie z Kasią. Miejscówki były wcześniej regularnie nęcone. Tego dnia pogoda była śliczna i na łowisku byliśmy już wczesnym popołudniem.
    Zachowawcza taktyka nie uległa zmianie, czyli tylko punktowe nęcenie. Kiedy pływałem po stawie zauważyłem, że zaczyna zarastać. W związku z tym starałem się jak najdokładniej położyć zestawy pomiędzy roślinnością.
    Po wywózce mogliśmy odpalić grilla i czekać na branie...


     Wspólny wieczór minął bardzo szybko i nim się obejrzeliśmy nastał zmrok.
     Około 3:30 budzi nas dosłownie jęk centralki. W mgnieniu oka jestem już przy wędkach. Unoszę kij i czuję, że na haku wisi coś większego. Z wyczuciem i zdecydowaniem holuję rybę. Pod brzegiem karp nie daje za wygraną i za wszelką cenę próbuje wbić się w gęste rośliny. Po kilku mocnych odjazdach Kasia podbiera wojownika. Jest przepiękny i z całą pewnością największy z dotychczas  tutaj złowionych. Włożyłem go do worka i tak przeczekał noc. Branie nastąpiło z tego samego miejsca, gdzie złowiłem karpia na poprzedniej zasiadce. Przynęta to truskawkowa kulka podpięta popupem o tym samym smaku.
    Rankiem przyszedł czas na ważenie i robienie zdjęć. Chwila prawdy i udało się! Waga wskazała wartość 10,5 kilograma. Tak oto prezentował się ten wspaniały okaz:



    Dumny po sesji zdjęciowej zwróciłem wolność dzikusowi.



    Wszystko co dobre szybko się kończy. Tak było i tym razem. Byłem bardzo szczęśliwy, że udało się przekroczyć granicę dziesięciu kilogramów. Przede mną jeszcze jedna zasiadka tej wiosny, którą spędzę właśnie tutaj...