Na drugą zasiadkę wybrałem się wspólnie z Kasią. Miejscówki były wcześniej regularnie nęcone. Tego dnia pogoda była śliczna i na łowisku byliśmy już wczesnym popołudniem.
Zachowawcza taktyka nie uległa zmianie, czyli tylko punktowe nęcenie. Kiedy pływałem po stawie zauważyłem, że zaczyna zarastać. W związku z tym starałem się jak najdokładniej położyć zestawy pomiędzy roślinnością.
Po wywózce mogliśmy odpalić grilla i czekać na branie...
Wspólny wieczór minął bardzo szybko i nim się obejrzeliśmy nastał zmrok.
Około 3:30 budzi nas dosłownie jęk centralki. W mgnieniu oka jestem już przy wędkach. Unoszę kij i czuję, że na haku wisi coś większego. Z wyczuciem i zdecydowaniem holuję rybę. Pod brzegiem karp nie daje za wygraną i za wszelką cenę próbuje wbić się w gęste rośliny. Po kilku mocnych odjazdach Kasia podbiera wojownika. Jest przepiękny i z całą pewnością największy z dotychczas tutaj złowionych. Włożyłem go do worka i tak przeczekał noc. Branie nastąpiło z tego samego miejsca, gdzie złowiłem karpia na poprzedniej zasiadce. Przynęta to truskawkowa kulka podpięta popupem o tym samym smaku.
Rankiem przyszedł czas na ważenie i robienie zdjęć. Chwila prawdy i udało się! Waga wskazała wartość 10,5 kilograma. Tak oto prezentował się ten wspaniały okaz:
Dumny po sesji zdjęciowej zwróciłem wolność dzikusowi.
Wszystko co dobre szybko się kończy. Tak było i tym razem. Byłem bardzo szczęśliwy, że udało się przekroczyć granicę dziesięciu kilogramów. Przede mną jeszcze jedna zasiadka tej wiosny, którą spędzę właśnie tutaj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz